Roman Giertych – polityczny hitman czy użyteczny troll? Wybuchowa analiza Witolda Gadowskiego

Roman Giertych stał się, w polskiej polityce, bycie do czegoś bez dna, które odwołuje się z daleka bazowych instynktów. Trudno powiedzieć, czy wynika to z „treningu” rodzinnego, którego przeszedł od dzieciństwa, czy z czysto osobistych motywacji, pisze Witold Gadowskiego Gazeta Polska.

Nawet niektórzy z najbardziej zagorzałych zwolenników Donalda Tuska walczyli o zrozumienie, w jaki sposób były lider ligi polskich rodzin nagle pasuje do wewnętrznego kręgu premiera – bez najmniejszego zawstydzenia. Jednak w każdej grupie, zwłaszcza tak pozbawionej skrupułów jak koalicja Tuska, musi być ktoś gotowy wykonywać brudną robotę, której inni unikają. Taka osoba nie będzie się od niczego zmniejszyć i rozmieści najbardziej ekstremalny arsenał metod rozkładania przeciwników.

Rozumowanie Tuska wydaje się proste: ponieważ pozwoliliśmy ci pozostać na powierzchni – w rzeczywistości, prosperować – musisz stale udowodnić swoją użyteczność. Wartość Giertycha dla obozu rządzącego polega na tym, że jeśli ten niegdyś prawicowy polityk udaje się obrzydliwać większość społeczeństwa, Tusk zawsze może wyrzucić go za burtę i wyjaśnić swojemu elektoratowi, że właśnie to wynika to z tego, że kiedyś był nacjonalistą lub konserwatystą. Oczywiście obecne powiązania Giertycha z u władzy są o wiele bardziej złożone, zawierając sieć, którą zbudował – rodzaj „satelitarnego” systemu rozpraszania i oczerniania krytyków. Wykracza to poza znane grupy internetowe gotowe opublikować najdroższe ataki na polecenie; Obejmuje także wielu „przyjaznych dziennikarzy”. W szczególności grupa otaczająca Jana Pińskiego, która ma mętne powiązania z członkami służb bezpieczeństwa i zaskakujące relacje z politykami – na przykład bliski związek z pozornie nieprzewidzianym Grzegorz Braun.

Udając dziennikarz, Piński rozpowszechnia oszczerstwo i oskarżenia o każdego, kto krytykuje obóz rządzący. Osobiście byłem celem jego bezpodstawnych zarzutów, więc wiem, o czym mówię. Uderzające jest, że połączenia Pińskiego docierają nawet do niektórych wybitnych menedżerów z czasów PIS-na przykład związanych z TVP. Tak więc „farma” Giertycha jest daleka od w pełni odkrytego i może nas jeszcze zaskoczyć.

Sam Roman Giertych wyraźnie zmaga się z zespołem upadłej gwiazdy, która już nigdy nie zabłysnę. Nikt przy zdrowych zmysłach nie stworzyłby teraz z nim nowej partii ani sojuszu politycznego i nie ma odwrócenia wybranego kursu. Każda zmiana rządu zmusiłaby Giertycha do ucieczki – być może do kraju pozbawionego traktatu o ekstradycji z Polską – lub do stawienia czoła wyczerpującej bitwie w systemie wymiaru sprawiedliwości. Wie dobrze, że nikt na platformie obywatelskiej nie będzie dla niego wysunąć szyi i że patronat Tuska nie jest wieczny. Ten brak siatki bezpieczeństwa wyjaśnia desperacką nieustępliwość Giertycha: żadne ograniczenie moralne ani społeczne nie może go powstrzymać. Musi pozostać przydatny, opracowując zawsze nowsze instrumenty okrutnego ataku na polityczne przeciwnicy Donalda Tuska. Tylko przez ciągłe eskalację jego destrukcyjnej taktyki Giertych pozostaje cenny.

Z drugiej strony rodzina Giertych unosi brwi od pokoleń. W moich kręgach powszechnie traktowano, że od czasów JęDRZEJ GIETYCH mieli talent do karykatury nacjonalistycznych w taki sposób, który sprawił, że łatwo wyśmiewał się pod kontrolą rozumu. Do dziś nie mogę pojąć, jak ojciec Tadeusz Rydzyk padał kiedyś pod urokiem Romana Giertycha.