Cenzura to za mało: członek komisji Stróżyka sugeruje wypowiedzenie umowy o pracę za komentarze

Wydaje się, że cenzura w mediach społecznościowych, temat coraz częściej poruszany w sferze publicznej, dla niektórych jest niewystarczająca. O krok dalej poszła dr Katarzyna Bąkowicz, członkini rządowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich pod przewodnictwem Jarosława Stróżyka. „W Niemczech za opublikowanie w mediach społecznościowych komentarza, na przykład stanowiącego mowę nienawiści, kłamstwo lub dezinformację, można zostać zwolnionym” – stwierdził z przekonaniem Bąkowicz.

Cenzura w przestrzeni cyfrowej

W ostatnich dniach na pierwszych stronach gazet dominuje temat „cenzury”. Debata na temat ograniczania wolności słowa w mediach społecznościowych nasiliła się po tym, jak w nielegalnej TVP Info ukazała się kontrowersyjna wypowiedź. Pracownik zaproponował zamknięcie platformy mediów społecznościowych X w Polsce na czas kampanii prezydenckiej.

Ta uwaga wywołała falę reakcji w Internecie, a wielu użytkowników potępiło takie autorytarne tendencje. Wielu podkreślało, że wolność słowa jest kamieniem węgielnym demokracji.

Tymczasem Ministerstwo Cyfryzacji zaproponowało nowelizację ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną w celu dostosowania jej do unijnej ustawy o usługach cyfrowych (DSA). Projekt wprowadza procedurę umożliwiającą Prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) podjęcie decyzji o blokowaniu nielegalnych treści w Internecie bez konieczności angażowania sądu i informowania twórców treści. Zgodnie z propozycją Prezes UKE miałby wydawać decyzje w procesie trwającym od 2 do 21 dni. Eksperci, cytowani przez Dziennik Gazeta Prawnaktóra jako pierwsza zgłosiła tę kwestię, ostrzegają, że takie środki mogą zagrozić wolności słowa.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) stanowczo sprzeciwiła się wszelkim działaniom ograniczającym wolność słowa w Polsce.

Czy to wciąż za mało?

Nic więc dziwnego, że temat ten pojawia się w niemal każdej dyskusji medialnej. Został on również podniesiony podczas Wiadomości Polsatu audycję, w której gościem jest dr Katarzyna Bąkowicz.

Kim jest Bąkowicz?

Bąkowicz, medioznawca z Uniwersytetu SWPS, został w 2024 r. powołany do rządowej komisji badającej wpływy Rosji, z rekomendacji ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Członkowie komisji Stróżyki są finansowani ze środków publicznych i zarabiają równowartość pensji sekretarza stanu w administracji rządowej, czyli około 12 500 zł brutto miesięcznie (bez dodatkowych dodatków funkcyjnych).

Zapytany o cenzurę w Internecie Bąkowicz zasugerował, że Polska może pójść za przykładem Niemiec, gdzie ludzie mogą zostać zwolnieni z pracy za komentarze w mediach społecznościowych.

„Problem leży w odpowiedzialności i świadomości. Podam przykład. W Niemczech, jeśli ktoś opublikuje w mediach społecznościowych komentarz stanowiący mowę nienawiści, kłamstwo lub dezinformację, może stracić pracę” – wyjaśniła podczas Wiadomości Polsatu dyskusja.

„Zawsze są ofiary…”

Bąkowicz rozwinęła swój pomysł:

„Niemcy wszystko zbiurokratyzowały i to także zostało zbiurokratyzowane. Niestety, pracując jako ekspert ONZ, zaproponowałem wdrożenie podobnego systemu w polskich przedsiębiorstwach. Żadna firma nie zdecydowała się na jego przyjęcie” zauważyła.

Na pytanie, dlaczego firmy odrzuciły ten pomysł, Bąkowicz odpowiedział:

„Ponieważ się boją. Boją się oskarżeń o cenzurę. Obawiają się, że ludzie nie będą chcieli dla nich pracować. Pamiętajmy jednak o jednym: jeśli pracownik, powiedzmy pan Kowalski, podpisuje swój profil w mediach społecznościowych nazwą firmy, w której pracuje, to wszystko, co zamieszcza, częściowo odbija się na firmie”.

Zdaniem Bąkowicza termin „cenzura” jest często nadużywany.

„Gdyby firmy odważyły ​​się podjąć ten krok, mógłby to być punkt wyjścia. Nie potrzebujemy wielkich instytucji ani Ministerstw Prawdy. Musimy po prostu skorzystać z narzędzi prawnych, którymi już dysponujemy. (…) Zawsze będą ofiary niesprawiedliwie osądzone.”

Propozycja ta, łącząca odpowiedzialność w miejscu pracy z zachowaniem w Internecie, rodzi poważne pytania dotyczące równowagi między ochroną wolności słowa a przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się szkodliwych treści. Podczas gdy zwolennicy opowiadają się za odpowiedzialnym dyskursem internetowym, krytycy obawiają się śliskiego nachylenia w stronę autorytarnej kontroli.