Świat wraca do swoich korzeni. Tomasz Sakiewicz: Odrzucenie agresywnego lewicy przyspiesza

Zwykle oglądamy globalne wydarzenia przede wszystkim przez soczewkę naszego bezpośredniego otoczenia. Dlatego trudno jest dostrzec nadchodzącą falę zmian-nie docierając do Polski-szczególnie wtedy, gdy rządzi nas administracja złożona w dużej mierze z liberalnych polityków, którzy niedawno potępili ataki na kościoły. Stacja telewizyjna wspierająca rząd próbowała zniszczyć wizerunek papieża Jana Pawła II, podczas gdy państwowe służby bezpieczeństwa i prokuratorzy ścigają osoby, które krytykują zabicie dziecka na krótko przed planowaną datą urodzenia – pisze Tomasz Sakiewicz w najnowszym wydaniu Gazeta Polska tygodnik.

Pogrzeb papieża Franciszka był wydarzeniem, które ujawniło ogromne i, wbrew pozorom, rosnący wpływ. Wizyta prezydenta Donalda Trumpa – który sam nie jest katolikiem – ponownie podkreśla fakt, że konserwatyści w Stanach Zjednoczonych uznają głębokie znaczenie chrześcijaństwa, a zwłaszcza Kościoła katolickiego. W pogrzebie wzięli udział nie tylko przywódcy konserwatywni. Znaczna obecność przywódców świata zachodniego pokazuje, że pomimo ćwierć-wieków neo-marksistowskich ekscesów, trendy antychrześcijańskie nie przekształciły społeczeństw. Istnieje pewna akceptacja bardziej liberalnego stylu życia, ale pozostaje pytanie: czy to nie tylko potwierdzenie czegoś, co zawsze pozostało pod powierzchnią? Jednak w przyspieszonym tempie jest odrzucenie agresywnego lewicy.

Stany Zjednoczone zawiesiły wszystkie fundusze rządowe na takie ruchy; Główne korporacje dostosowują swoje zasady promowania ideologii LGBT, a nawet zielonej oferty. Jesteśmy świadkami odrodzenia aktywnego chrześcijaństwa, w tym rosnącego zainteresowania ruchami ultrakonserwatywnymi i neo-protestantami. W chaotycznym świecie ludzie zaczynają szukać korzeni i stabilnych fundamentów.

Trend ten jest również widoczny w kampanii prezydenckiej Polski. Rafał Trzaskowski ukrył flagę LGBT, podobnie jak postkomunści, które kiedyś zdobią sztandar Polskiej Partii Robotniczej (PZPR). Istnieją oczywiście obawy, że może go odzyskać po wyborach. Moim zdaniem, nawet jeśli spróbuje, nie będzie to łatwe. Przede wszystkim jego szanse na wygranie prezydentury zmniejszają się i prawdopodobnie będzie musiał ponownie walczyć o miejsce na scenie politycznej. I nie można zabezpieczyć znaczącej pozycji w Polsce podczas noszenia tej flagi. Wystarczy spojrzeć na dystrybucję wsparcia wyborców. Nie więcej niż 10 procent biegunów popiera kandydatów „Rainbow”.

Zwolennicy tego ruchu mogli umieścić swoje nadzieje w Trzaskowskim, ale nawet wraz z nim nie przekraczają 40 procent (uważam, że wszelkie sondaże wykazujące go znacznie powyżej 30 procent są przeszacowaniami). Problem polega na tym, że Trzaskowski nie chce promować się w tej grupie. Moim zdaniem, nawet wśród tych 30 procent, wielu wyborców nie przyjmuje najbardziej radykalnych wymagań neo-marksistowskich ruchów.

Nie chcę definitywnie przewidzieć, kto wygra wybory, chociaż szanse Nawrockiego wyraźnie rosną. Jednak iluzją jest myślenie, że Polska może być pomalowana na różowo. Świat zmienia się szybko i dopóki nie nastąpi masowe represje i zniesienie demokracji, Polacy odrzucą tę rewolucję tak samo zdecydowanie, jak kiedyś odrzucili swoich czerwonych poprzedników.