Zastanawiam się, w jaki sposób politycy wspierający koalicję rządzącą radzą sobie z informacjami o okolicznościach związanych z przesłuchaniem zmarłej Barbary Skrzypek lub ostatnich doniesień o kancelarii urzędnika premiera (KPRM) wniesionego do przesłuchania w kajdankach zarówno na rękach, jak i stóp – o tym, którego syn, pozbawiony jego matki, pozbawiony jego życia. Jak przetworzyli relacje pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy zostali upokorzeni w najbardziej nikczemny sposób podczas zatrzymania?
Oczywiście na świecie istnieją reżimy, które popełniają jeszcze gorsze okrucieństwa, a ci, którzy pamiętają erę komunistyczną, doskonale zdają sobie sprawę, że represje mogą być znacznie bardziej rozpowszechnione. Ale kwestia polega na tym, że tysiące ludzi w Polsce kiedyś chętnie przyjęło ryzyko pozbawienia wolności – czasem nawet utraty życia – aby zapewnić, że takie sytuacje nigdy się nie powtórzą. Jednak w pewnej części rzeczywistości powróciliśmy do państwa totalitarnego, w którym decyzje sądów i prokuratorów zależą bezpośrednio od woli osób, a także prawo i konstytucja nie stanowią przeszkody w sprawie o nieużywaniu rządu.
Wydaje się, że wielu polityków w rządzącej koalicji musi jeszcze w pełni zrozumieć naturę ich współudziału – a przynajmniej moralną i polityczną odpowiedzialność, jaką ponoszą za naruszenie praw człowieka. Psychologia samooszukiwania się jest fascynującą dziedziną i pomaga wyjaśnić, dlaczego jednostki mogą żyć w tak wyraźnej sprzeczności z ich głoszonymi wartościami.
Jeszcze bardziej interesujące jest zjawisko z udziałem milionów obywateli, którzy, choć zmniejszają się liczby, nadal deklarują zwolenników koalicji rządzącej.
Niektórzy już cicho wycofali swoje poparcie dla partii (rządzących – red.), Choć uważam, że bardzo niewielu naprawdę zrozumieli pełny zakres postępowania obecnego rządu. Inni będą nadal tolerować to przez pewien czas pod logiką „mniejszego zła” – w końcu, Pis (Partia Prawa i Sprawiedliwości) również podobno popełniło okropne działania. Chociaż trudno jest zidentyfikować porównywalnie drastyczne przypadki z ośmiu lat prawicowej reguły, napompowanie wybranych faktów jest wystarczające do wytworzenia fałszywego poczucia „równoważności”. Znaczący segment naszych współobywateli musi jeszcze w pełni zrozumieć to, co dzieje się w naszym kraju.
Podczas komunizmu wszyscy mogli wiedzieć o masakrze Katyn. Była Radio Wolna Europa i głos Ameryki, a dziesiątki tysięcy członków rodziny ofiar zwykle nie utrzymywało tej sprawy. Pamiętam jednak, że chwile w szkole lub na uniwersytecie, gdy poruszanie tematu wywołałyby zaskoczenie, a dla wielu kolegów z klasy było to postrzegane jako znak radykalizmu. Prawdopodobnie zmienili zdanie dopiero wtedy, gdy sami Rosjanie przyznali się do przestępstwa. Mimo to ludzie tacy jak ja pozostali „radykałami” w ich oczach, mimo że w podstawowych kwestiach zdali sobie sprawę, że od zawsze mówiliśmy prawdę.
Pomimo tych zjawisk prawda stopniowo zaczyna docierać do większości biegunów i wpłynie to na ich decyzje na głosowaniu. Koszt takiego postępowania przez osoby uruchamiane będą nadal rosły. Dlaczego więc trwają? Istnieje po prostu zbyt wiele incydentów, aby przypisać je zwykłej utraty kontroli nad nadgorliwymi podwładnymi. To, co się tutaj dzieje, jest mrożącym życiem – celowy wysiłek, aby zaszczepić strach. Rząd ten posiada garść narzędzi do pozostania na powierzchni, a strach okazuje się być jednym z najważniejszych z nich.
Pod komunizmem ludzie jeszcze bardziej się bali. Jak pokonano ten strach? Poprzez solidarność. Odporność solidarności i wsparcie solidarności dla osób organizujących opór pozwala ludziom się liczyć i przestać się bać. Musimy działać w solidarności. Musimy się wzajemnie wspierać – a zło, które przyjęło Polskę, wkrótce dobiegnie końca.
Przede wszystkim każdy z nas musi wnieść coś z nas samych. W tej sytuacji obojętność oznacza przyjęcie zła.