Karol Nawrocki opowiada się za Polską, aby mieć największą armię lądową w NATO

Podczas konferencji programowej Karol Nawrocki argumentował, że Polska nie może się bronić przed zagrożeniem ze strony Rosji, chroniąc tylko połowę kraju, jak planował zespół TUSK. Dlatego armia polska musi składać się z co najmniej 300 000 żołnierzy. Nawrocki podkreślił, że w ostatnich latach Polska uzbroczy się, ale teraz, biorąc pod uwagę prawdziwe zagrożenie ze strony Rosji, nasza armia musi wynosić co najmniej 300 000 silnych. Oznacza to, że musi stać się największą armią lądową w Unii Europejskiej. Ma to kluczowe znaczenie, ponieważ „potrzebujemy bezpieczeństwa Republiki, a Polska musi być silna w NATO!”

Status dla weteranów usług granicznych

Nawrocki ocenił, że Polska wykonała dobrą robotę w NATO, a „nasz PKB wydany na wojsko zbliża się do 5%”. Zwrócił uwagę, że rząd TUSK już nie spełnia swoich zobowiązań w zakresie rozszerzenia armii polskiej, a liczba wolontariuszy maleje. Zaproponował stworzenie statusu dla weteranów służb granicznych, które obejmowałyby korzyści społeczne dla żołnierzy pilnujących naszej granicy. Ta granica stała się polem bitwy w wojnie hybrydowej. Jako prezydent stał mocno za naszymi żołnierzami, stąd ta poprawka do prawa.

Karol Nawrocki przypomniał sobie również, jak jego rywal dla prezydencji, Rafał Trzaskowski, kiedyś wyśmiewał terytorialne siły obrony (WOT) i jak politycy z platformy obywatelskiej (KO) „biegali z pizzą” wzdłuż granicy z Białoruską podczas szczytu hybrydowego zagrożenia wojny, w którym groźba wojny hybrydowej wiąże się z migantami.