Ostatnie wybory parlamentarne w Saksonii i Turyngii wywołały wstrząsy w niemieckim krajobrazie politycznym. Wyniki, w których znaczne poparcie uzyskały partie o prorosyjskich nastrojach, stawiają pytania zarówno przed Niemcami, jak i krajami sąsiednimi, w tym Polską.
Zarówno w Saksonii, jak i Turyngii wyborcy poparli Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU/CSU), skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec (AfD) i nowo utworzoną partię lewicową kierowaną przez Sahrę Wagenknecht (BSW). Pomimo różnic ideologicznych, wszystkie trzy mają wspólny wątek: sceptycyzm wobec trwającego wsparcia Niemiec dla Ukrainy w jej wojnie z Rosją.
Dla Polski, która była wiernym sojusznikiem Ukrainy, ta zmiana w niemieckiej polityce budzi obawy. Ponieważ prorosyjskie narracje są coraz bardziej widoczne w politycznym DNA Niemiec, polski rząd musi ocenić swoją gotowość do radzenia sobie z potencjalnymi zmianami w niemieckiej polityce zagranicznej, szczególnie jeśli przyszłe rządy będą skłaniać się ku zmniejszeniu poparcia dla Ukrainy.
W Niemczech pojawiają się pytania, czy rosyjska dezinformacja odegrała rolę w wynikach wyborów. Politycy tacy jak Robert Dröge z Zielonych i lider think tanku Philipp Sälhoff wskazywali na możliwość rosyjskiego wpływu, jednak wyniki wyborów wskazują, że prorosyjskie nastroje są mocno zakorzenione w częściach niemieckiego elektoratu.