Premier Donald Tusk z dumą ogłosił w tym tygodniu, że w zamkniętej w zeszłym roku firmie Rafako powstanie 500 stanowisk pracy. Ale zdaniem Andrzeja Karola, szefa Krajowej Rady Sekcji Przemysłu Stalowego NSZZ „Solidarność”, to tylko kropla w morzu. „Od grudnia 2023 roku w hutnictwie stali, który w całej Polsce stoi na skraju upadku, zwolniono 2300 pracowników. Te zwolnienia najbardziej uderzyły w Śląsk. Teraz największy producent stali – dawna Huta Katowice – zamyka swój wielki piec, początkowo na dziewięć miesięcy, czekając, co będzie dalej” – powiedział nam.
Na początku tygodnia premier Tusk odwiedził nieistniejącego już giganta przemysłowego Rafako w Raciborzu i z dumą oznajmił, że przywróconych zostanie tam 500 miejsc pracy. Nawet prorządowa gazeta śląska napisała: „Hit dnia. Premier dotrzymał słowa”. Warto jednak pamiętać, że w Rafako i spółce zależnej Rafamet pracę straciło ponad 1000 osób. Na całym Śląsku sytuacja w wielu sektorach ulega pogorszeniu. Fujitsu, japoński producent systemów informatycznych posiadający oddziały w Katowicach i Łodzi, planuje zwolnić blisko 800 pracowników. Pomimo wielokrotnych zapytań nie udało nam się potwierdzić, ile z nich będzie pochodzić ze Śląska.
Tymczasem tyska fabryka Stellantis – część globalnego koncernu motoryzacyjnego, do którego należą takie marki jak Peugeot, Citroën, Opel i Fiat – tymczasowo wstrzymała produkcję. Podobne przestoje ogłoszono w całej Europie, niektóre trwające do dwóch miesięcy. Nic więc dziwnego, że na Śląsku rosną obawy przed utratą miejsc pracy. W ubiegłym roku Stellantis zamknął na stałe swój zakład w Bielsku-Białej, w którym pracowało ponad 500 osób. Podobną liczbę zwolniono w Gliwicach.
„Stałe zatrudnienie w gliwickim centrum produkcyjno-technologicznym utrzymuje się na stabilnym poziomie ponad 2000 osób. W 2024 roku zakończyliśmy umowy na czas określony z 500 pracownikami, którzy zostali zatrudnieni czasowo do wsparcia produkcji”
– powiedziała Agnieszka Brania, rzecznik prasowy fabryk Stellantis w Polsce w rozmowie z Niezalezna.pl.
Dodała:
„Przestój w Tychach będzie trwał 10 dni i stanowi tymczasowe, elastyczne dostosowanie poziomu produkcji do zmieniających się warunków rynkowych w Europie, w ramach naszego rocznego planu produkcyjnego. Nie będzie to miało wpływu na zatrudnienie w zakładzie.”
(Komentarz wydawcy: Tyski zakład zatrudnia 2600 osób.)
Największa huta stali w Polsce wyłącza swój wielki piec
Pogarszają się perspektywy rynku pracy w województwie śląskim. ArcelorMittal Poland w Dąbrowie Górniczej (dawniej Huta Katowice) wyłączył swój wielki piec nr 3 – na razie na dziewięć miesięcy.
„Zatrudniamy 9 000 pracowników w sześciu oddziałach w Polsce i 2 000 w firmach partnerskich”
– powiedziała Marzena Rogozik z ArcelorMittal Poland.
„Nie planujemy zwolnień. Trzon naszej firmy stanowią doświadczeni pracownicy z wieloletnim stażem. Nawet w przypadku zmian w konfiguracji naszych zakładów, zawsze staramy się oferować pracownikom nowe role, finansować przekwalifikowanie czy rekompensować im dojazdy do innych lokalizacji. Takie rozwiązania są zawsze uzgadniane ze związkami zawodowymi.”
„Pnążący proces eliminacji pracy”
Zdaniem Andrzeja Karola, szefa Krajowej Rady Sekcji Przemysłu Stalowego NSZZ „Solidarność”:
„Od grudnia 2023 roku straciliśmy około 2300 stanowisk pracy w hutnictwie – to postępujący proces eliminacji zatrudnienia. Istnieją obawy dotyczące naszego największego gracza, ArcelorMittal Poland, który zawiesił działalność wielkopiecową w Dąbrowie Górniczej i teraz czeka, co będzie się działo w Europie – czy jest jeszcze nadzieja na utrzymanie produkcji stali na naszym kontynencie. Europa musi w końcu skupić się na własnej gospodarce, zwłaszcza teraz, gdy tak dużo mówi się o bezpieczeństwie i innowacja. Przemysł stalowy jest podstawą wszystkiego — od czołgów po samochody, stal jest potrzebna wszędzie. Popyt na wyroby stalowe jest ogromny.”
Karol podkreślił, że bezczynność Europy zmniejszyła moce produkcyjne z 85% do 60%, umożliwiając rynkom zagranicznym wypełnienie luki.
„Do tej pory 12 milionów ton półproduktów stalowych – tak zwanych „płytek” – przybyło do Europy z Rosji. Rosyjskie walcownie działają w krajach Europy Zachodniej, takich jak Belgia, Dania i Włochy – wszystko za zgodą UE. Zrozumiałe jest, że kraje te chcą utrzymać funkcjonowanie swoich fabryk, ale hipokryzją jest to, że UE, potępiając politycznie Rosję, pozwala jej czerpać zyski z europejskiego rynku stali.
Karol ostrzegał, że polski przemysł stalowy stoi „pod ścianą”.
„Po naszych ostatnich rozmowach z rządem — z ministrem energetyki Miłoszem Motyką i parlamentarzystami podczas posiedzenia sejmowej Komisji Ekonomicznej – doszliśmy do wniosku, że jedynym wyjściem jest eskalacja protestów. Obiecane dla Śląska 500 miejsc pracy w Rafako to kropla w morzu. Decyzja UE z 6 czerwca zezwalająca Ukrainie na eksport wsadów stalowych do Europy przez kolejne trzy lata – bez limitów i ograniczeń – zagraża naszemu rynkowi krajowemu. Ostatnio Tylko w roku z 3 milionów ton ukraińskiej stali wysłanych do Europy 1 milion pozostał w Polsce. Podważa to konkurencyjność, ponieważ ukraińska stal nie jest objęta podatkami w ramach systemu ETS i jest tańsza.”
Karol przekonywał, że Polski nie stać już na niezdecydowanie rządu:
„Rząd Tuska twierdzi, że Polska będzie potrzebować stali wartej około 140 miliardów zł na infrastrukturę – dla CPK, energetyki jądrowej i linii przesyłowych. Zapotrzebowanie to może w całości pochodzić od naszego krajowego przemysłu stalowego. Jeśli projekt jest tak duży, zadbajmy o to, aby produkty pochodziły z polskiej huty. „
Związki zawodowe jednoczą się w ramach masowego protestu
Związki zawodowe ze Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego ponownie połączyły siły. The Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Okręgu Śląsko-Dąbrowskiego wznowił działalność i przygotowuje się do demonstracja na dużą skalę w Katowicach na początku listopada. Powód: brak porozumień rządowych w sprawie górnictwa i stali.
Komitet powstał pierwotnie w 2012 r., a w marcu 2013 r. zorganizował strajk generalny w całym regionie obejmującym pracowników z około 400 zakładów pracy.
„Czasy, w których żyjemy, wymusiły na stronie społecznej podjęcie niezbędnych działań, aby ratować firmy, miejsca pracy i bronić godnych standardów życia” – dodał.
powiedział Sławomira Kozłowskiegoszef organizacji związkowej „Solidarność” przy ul Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) — największy w UE producent węgla koksowego, zatrudniający ponad 32 000 osób w swojej grupie.
Firma jest na skraju upadku. Nikt z biura prasowego JSW nie zgodził się na komentarz, ale Kozłowski nie przebierał w słowach:
„Obecna koalicja rządząca – czy to przez niekompetencję, czy celowe działanie – doprowadziła wiele firm na skraj bankructwa i trzeba to powiedzieć głośno”.
„Rząd rozpowszechnia półprawdy lub kłamstwa”
„Rząd sieje półprawdy, czyli zwykłe kłamstwa na temat sytuacji firm i pracowników. Zarówno wiceminister Kropiwnicki, jak i premier Tusk twierdzili niedawno, że płace w JSW wzrosły o 60 proc. To skandaliczne kłamstwo mające na celu nastawienie górników przeciwko innym grupom zawodowym. Mówiono też, że podwyżki płac trwają pomimo pogarszającej się kondycji przedsiębiorstw – kolejne kłamstwo powtarzane teraz w mediach. Zarządzanie w Polsce polega na dzieleniu ludzi. Musimy to wykrzyczeć. głośno – albo rządzą nami głupcy, albo ludzie realizujący plan przekazania naszych firm obcym interesom lub całkowitego wyeliminowania polskiego przemysłu”
Kozłowski opowiadał Niezalezna.plwyraźnie sfrustrowany.
Dodał:
„Węgiel koksowniczy, koksownie i huty tworzą jeden obieg przemysłowy – nie mogą funkcjonować osobno. Chcemy protestować wspólnie, ale uważamy, że powinny się łączyć także inne grupy zawodowe i społeczne. Całe życie Śląska jest powiązane z przemysłem. W miastach takich jak Jastrzębie-Zdrój, gdzie mieści się siedziba JSW, upadek przemysłu dotknie zarówno pracowników handlu, służby zdrowia, jak i oświaty. To sektor produkcyjny finansuje państwo budżetu — bez niego nie będzie pieniędzy na usługi publiczne i na bezpieczeństwo, o którym tyle mówi rząd”.