Zakończ niebezpieczny eksperyment: Tusk zużył swoją użyteczność

Ostatni adres polityki Donalda Tuska jest powszechnie interpretowany jako objaw dysfunkcyjnej i niespójnej koalicji. Wniosek ten jest coraz bardziej wyciągany-nawet przez komentatorów głównego nurtu, którzy zachowali odrobinę rozumu i odległości od tak zwanych 13 grudnia koalicja. Ale problem działa głębiej. Liberalny post-komunistyczny projekt trzeciej republiki jest wyraźnie rozkładający się-narracja, że ​​„wszystko jest w porządku”, podtrzymywana przez elity Comprador jako gwarancję „rozwoju”, staje się nie do utrzymania. W tym momencie Tusk to jedynie wypowiedziane słowa.

11 czerwca Tusk wygłosił przemówienie do rzadko wypełnionej komory parlamentarnej. Po porażce kandydata na koalicję obywatelską Rafał Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, Tusk – Głów szerszych 13 grudnia koalicja—Pałem odważny manewr, aby zachować swój projekt polityczny. Nie było odpowiedzialności (przynajmniej oficjalnie), żadnej poważnej samokrytyki. Zamiast tego zmusił wotum zaufania, fascynującą lojalność ze strony coraz bardziej zdezorientowanych partnerów koalicyjnych – od lewej, Partii Polskiej i Polski 2050.

Tusk jako Lenin

Pomgane wyrażenia na ławkach rządowych, zmęczenie i ciche niezadowolenie między deputowanymi ujawniły, że minimalny cel koalicji stał się maksymalny: przyleganie do władzy, biur i przywilejów tak długo, jak to możliwe. Chodzi o przedłużenie przetrwania systemu, w którym zależą nie tylko kariera polityczna, ale także fortuny w kręgach biznesowych i pointeligentnych, które wspierają obecny rząd-czasem jawnie, często milcząco. Wpływ ten jest widoczny w mediach, instytucjach kulturalnych i tak zwanym trzecim sektorze.

Walka o demokrację i liberalizm? Coraz częściej wydaje się być niewiele więcej niż zasłonę dymną, zasłaniając gęstą sieć zainteresowań krążących wokół Tusk. Stłumiona, ale zauważalna krytyka po jego drugiej ekspozycji mówi wiele: przywódca elity Comprador nie uspokoił własnych szeregów – jeśli cokolwiek, pogłębił ich obawy.

Grzegorz Sroczyński, pisząc dla Gazeta.plzauważył, że przemówienie premiera mogło zostać całkowicie pominięte – nic nie wyjaśniło i tylko zwiększyło istniejące obawy. Ten sentyment – choć nie zawsze głosował otwarcie – echem nawet przez tych skłonnych do życzenia 13 grudnia koalicja Dobrze. Centralna część przemówienia Tuska, wygłoszona, gdy większość słuchaczy była nadal uważna, była prawie całkowicie poświęcona atakowaniu prawa i sprawiedliwości (PIS). Później, być może nieświadomie, uciekł się do retoryki leninistycznej, obiecując „nadrobić zaległości i wyprzedzić” – nie Stany Zjednoczone, jak kiedyś ogłosił Lenin, ale Pis. Niemal każda inicjatywa nakreśona TUSK była kontynuacją polityk zapoczątkowanych przez zjednoczone prawo. Nic więc dziwnego, że premier zranienie – nie tylko ukrywa jego dyskomfort – kiedy Anna Maria Żukowska skrytykowała go za brak wizji politycznej. Słusznie zauważyła, że ​​zawsze była to jego największa i najstarsza słabość.

To nie tylko brak narracji. Wskazuje na głębszą, strukturalną porażkę tak zwanych demokratów i liberałów w funkcji państwa. To jest ich podstawowa słabość. Partia postkomunistyczna Żukowska nie powinna czuć się odporna-ten problem strukturalny wpływa na nich również.

Liberalna elita nie ma planu

Brak spójnej strategii TUSK nie jest jedynie wynikiem złego marketingu politycznego lub tarcia między partnerami koalicyjnymi. Problem polega na samej filozofii i praktyce zarządzania w Polsce po 1989 r., Dominowanej przez elity kompradorowe. W latach 90. grupy te zbudowały swoją kruchą legitymację na temat radykalizmu transformacji gospodarczej. Nieorientowane społeczeństwo – rozwiązywane z zdyskredytowanej polityki socjalistycznej – było wielokrotnie i mocno powiedziane, że nie ma alternatywy dla terapii wstrząsowej.

Chociaż partie postkomunistyczne czasami wykorzystywały nostalgię dla Polskiej Republiki Ludowej, aby wygrać głosy, zrobiły to w tak cyniczny sposób, że nawet ta taktyka ostatecznie wyschła. Kolejna wielka narracja koncentrowała się na przystąpieniu UE, w towarzystwie dużych projektów infrastrukturalnych, które zaczęły leczyć niektóre rany w regionach zubożałych strukturalnie. Skorzystały z tego elity Comprador – jak to zrobiły z masowej emigracji młodych biegunów w latach 2000. Ale pocieszająca metafora „ciepłej wody w kranach”, faworyzowana przez obywatelską platformę Tuska, szybko straciła urok.

W przeciwieństwie do zapewnień rządu i liberalnych mediów Tuska po kryzysie finansowym w 2008 r., Że Polska pozostała „zieloną wyspą”, społeczeństwo zaczęło odczuwać obciążenie: płace pozostało niskie, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnące godziny pracy; usługi publiczne pogorszyły się; Elity pojawiły się wstydzące polskiej tożsamości; Ludzie coraz częściej zdali sobie sprawę, że Zachód oznaczał nie tylko wolne rynki, ale także znacznie bardziej hojne systemy wsparcia społecznego. Kampania prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2015 r. Usprawiała samozadowolenie i gomkę elity trzeciej republiki.

Minęło już ponad dekadę, odkąd establishment liberalny-komunistyczny miał realny plan rozwoju Polski. Od tamtej pory nie mieli ich – i nadal nie. Niektórzy mogą się kłócić: ale co z „Konstytucją i demokracją” lub związkami cywilnymi i prawami do aborcji? Jednak nawet w czasach świetności ruchu „ośmiu gwiazd” było jasne, że był to wysoce negatywny program, napędzany emocjami i urazą. Jego jedynym horyzontem było usunięcie PI z mocy. Że w istocie pozostaje 13 grudnia koalicjaJedyną strategię rządzącą do dziś.

Bariery mentalne

Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest złożona, ale jedna hipoteza może wystarczyć: elity Comprador nie są w stanie przezwyciężyć własnych ograniczeń.

Pierwszą barierą jest ich przekonanie, że quasi-feudalny, wyzyskujący model społeczno-ekonomiczny jest najbardziej skuteczny dla Polski. Ich retoryka na temat „przedsiębiorczości” sprowadza się do państwa, które stale osłabia, malejącą dochody podatkowe, sprywatyzowane zyski dla nielicznych i sosyjne straty, które są niszczące małe i średnie miasta. Tusk i jego zespół nadal myślą w ten sposób. Od czasu do czasu karca lewicy, mimo że jest uwikłana w ten sam system, nic nie zmienia.

Drugim ograniczeniem jest czysta pochodna natura establishmentu liberalnego. Mogą – choć nie zawsze skutecznie – wdrożenie dyrektyw UE i wydawania funduszy UE. Jednak nawet jest to wątpliwe: w pierwszej kadencji platformy obywatelskiej konstrukcji autostrady zniszczonej przez fiascos wynika z „taniego stanu” myślenia, który priorytetowo trwał koszt nad jakością. W ramach UE-a zwłaszcza niemieckiego-butelka, podczas przytulnej epoki Merkel-Putin, podejście to działało pasywnie. Statek dryfował w spokojnych wodach. Ale świat się zmienił. Liberałowie i postkomunści nie rozumieli, dlaczego obywatele coraz częściej zwracają się do tak zwanego populizmu. Zjawisko to nie jest jakąś meta-polityczną patologią, ale naturalną reakcją na rozpad władzy władowanej przez samozadowolone kosmopolityczne elity.

11 czerwca Donald Tusk ustąpił w parlamencie. Niewiele więcej z tego zniknęło. Prawdziwy pęd polityczny leży teraz gdzie indziej. Naszym obywatelskim obowiązkiem jest pomóc milionom Polaków w zrozumieniu, że jesienią 2023 r. Rozpoczęli eksperyment z przyszłością Republiki – eksperyment o wiele za niebezpieczny, aby go zignorować.