Po „interwencjach” Giertycha w Sądzie Najwyższym wybucha skandal – przemawia na czele Manowska

Konfrontacyjne i raczej szorstkie zachowanie Romana Giertycha podczas jego wizyty w Sądzie Najwyższym rzuca cień na reputację zawodu prawnika – w oficjalnym oświadczeniu stwierdził pierwszego prezydenta Sądu Najwyższego, profesor Małgorzata Manowska. Jej uwagi odnoszą się do tak zwanej „interwencji parlamentarnej” koalicji obywatelskiej. Wygląda na to, że Giertych poruszył skandal po tym, jak odmówiono mu dostępu do plików obudowy – które zgodnie z prawem nie miał prawa oglądać.

Giertych, który próbował podważyć wynik wyborów prezydenckich, zabrał się do mediów społecznościowych wkrótce po ogłoszeniu zwycięstwa Karola Nawrockiego, zarzucając powszechne nieprawidłowości i wzywając wyborców do złożenia protestów wyborczych. W środę osobiście pojawił się w Sądzie Najwyższym pod pozorem inspekcji parlamentarnej.

„O 8 rano przybyłem do Sądu Najwyższego z inspekcją parlamentarną i zażądałem dostępu do publicznie dostępnych dokumentów z przeliczeń głosowych przeprowadzonych przez kilka sądów okręgowych. Tak zwana kamera niezwykła odmówiła ich dostarczenia. Nie mam teraz decyzji pani Manowskiej”, napisał na platformie X.

Brak podstaw prawnych

Pierwszy prezydent Sądu Najwyższego nie miał innego wyjścia, jak utrzymać wcześniejszą decyzję niezwykłej izby. Giertych szukał dostępu nie tylko do plików spraw, w które był bezpośrednio zaangażowany, ale także do postępowania, w którym nie był stroną. Profesor Manowska odrzucił wniosek, ponieważ poseł po prostu nie miał prawnego uprawnienia do dostępu do tych materiałów. Oficjalne oświadczenie w tej sprawie zostało opublikowane na stronie internetowej Sądu Najwyższego tego wieczoru.

„W odpowiedzi na konfrontacyjne zachowanie MP w stosunku do personelu administracyjnego Sądu Najwyższego zaprosiłem go na spotkanie, podczas którego powtórzył swoje żądania dostępu do dowodów z sprawy, w której nie jest uczestnikiem. Twierdził, że opierał się na jego statusie jako strony w jednym postępowaniu, opisanym jako interwencją parlamentarną, a także przywołał akt dostępu publicznego, Manowska.

Następnie poinformowała MP, że:

  • Bycie stroną jednego postępowania nie uprawnia go do dostępu do plików z drugiego;
  • Artykuł 19 ust. 1 ustawy o wykonaniu mandatu zastępcy i senatora nie udziela prawa do sprawdzania działań sądownictwa;
  • Zgodnie z art. 1 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznych nie dotyczy ona informacji publicznych zawartych w przypadku akt zainicjowanych przez protest wyborczy – dostęp do tych jest regulowany przez kodeks postępowania cywilnego.

„W związku z tym poprosiłem pana Giertycha o przedłożenie formalnego pisemnego wniosku o sprawdzenie danych dotyczących sprawy, aby można ją było ocenić zgodnie z prawem proceduralnym. Poseł odpowiedział, że nie ma zamiaru złożyć takiego wniosku, w którym to momencie rozważałem zakończenie spotkania, a pan Giertych opuścił moje biuro” – dodała.

„Nie odmówiono mu dostępu do własnej sprawy”

Prezydent Manowska podkreślił, że Giertych nie odmówiono dostępu do sprawy, którą sam zainicjował. Powtórzyła, że ​​jego agresywny i niewłaściwy styl komunikacji „rzuca cień” na profesjonalne standardy Stowarzyszenia Bar.

Masowe protesty traktowane jako jedno

Ujawniła również, że publiczna zachęta Giertycha do złożenia protestów wyborczych doprowadziła do dziesiątek tysięcy identycznych zgłoszeń – które zakłóciły funkcjonowanie administracyjne sądu.

„Pomimo oczekiwań politycznych nie opóźni to postępowania z protestami, chociaż jest to szczególnie uciążliwe dla naszego personelu administracyjnego” – zauważyła.

Wszystkie te skopiowane protesty będą traktowane jako pojedynczy przypadek:

„Podczas gdy art. 219 Kodeksu postępowania cywilnego zezwala sądowi na konsolidację protestów, które podnoszą identyczne zastrzeżenia, personel administracyjny nadal musi otworzyć każdą kopertę – dziesiątki tysięcy z nich – zarejestruj protest (nawet jeśli jest niewłaściwie złożony), utworzyć akta dla każdego z nich i podejmować dalsze kroki w kierunku sprawy” – Manowska.

Podsumowała, wychwalając zaangażowanie personelu Sądu Najwyższego w przeciwieństwie do zachowania Giertycha:

„W obliczu konsekwencji politycznej sporu pracownicy Sądu Najwyższego dobrowolnie zaangażowali się w pracę w święta publiczne i przez długi weekend”.